Kiedy byłam mała moi rodzice co roku decydowali się na sztuczne drzewko. Różnie to bywa odkąd mieszkam na swoim, ale w miarę możliwości staram się zawsze wybierać prawdziwą choinkę. W tym roku, dzięki temu, że nasz nowy salon jest bardzo przestronny, mogliśmy sobie na nią pozwolić!
Niestety nie należała nam się zniżka... ale ceny i tak były przystępne!
Sprawdzona metoda transportu...
... i najprzyjemniejsza część dnia -- czyli strojenie choinki!
Od kilku lat kolekcjonuję aniołki, którymi zazwyczaj dekoruję chionkę. W tym roku zdecydowaliśmy się jednak na bardzo minimalistyczny efekt i wybraliśmy jedynie ozdoby wyszydełkowane przez moją mamę!
Pierwsze prezenty już trafiły pod choinkę -- jak widać w tym roku byliśmy bardzo grzeczni... J
W końcu powoli zaczynam czuć magię tych świąt!
Jak Wam się podoba ostateczny efekt?
piekna!
OdpowiedzUsuńJest sliczna iiiiii widze ze mieszkasz w USA. Ja tez, wiec Czesc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie bardzo cieplutko z zimnego Chicago zyczac Wesolych Swiat.
Dolacze do Ciebie bo jak tu nie :) ten sam kontynent ha ha ha ciesze sie. Zapraszam od siebie
http://iwonka007.blogspot.com/
dziekuje serdecnie za odwiedzinki :P
OdpowiedzUsuńmam zajoma w Kaloforni ... :)
Przeurocza! Zazdroszczę żywej choinki. U mnie w tym roku znów stanie sztuczna.
OdpowiedzUsuńO jej, jaka zmiana, co powodowało decyzją o tak radykalnym ścięciu włosów?
OdpowiedzUsuńsliczna choinka!
OdpowiedzUsuńDziekuje dziewczyny!
OdpowiedzUsuńVasna: Nie wiem czemu, ale po slubie mialam niedoparta chec obciecia sie na bardzo krotko! Nigdy wczesniej nie mialam tak krotkiej fryzury... teraz juz od nowa zapuszczam wlosy!;]
Pozdrawiam Was i Dziekuje za odwiedziny!
Super napisane. Warto było tutaj zajrzeć
OdpowiedzUsuń