Nagranie z mojego lotu do Dallas - przecudny widok burzy z piorunami:
Tyle w mojej ostatniej pracy naobiecywali mi podróży służbowych, a w ciągu 8 miesięcy nie byłam na żadnej... Za to moja nowa praca nie obiecała mi nic, a już po 2 tyg. byłam na treningu w Dallas! Spontaniczny wyjazd, zorganizowany w kilka dni, dał mi pojęcie o stanie/regionie USA, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Stereotypowo podejrzewałam, że Texas jest pełen konserwatystów, którzy noszą kowbojskie kapelusze, jeżdżą pikapami i mieszkają na ranczach. Przygotowana byłam nawet na niechęć wobec obcokrajowców - co najmniej na wyimaginowane problemy na lotnisku.
Pozytywnie zaskoczyła mnie różnorodność mieszkańców Dallas. Nie ma już chyba w Ameryce wielu miejsc, w których mieszkają głównie "Amerykanie". Dallas jest duże (ponad 5 milionów mieszkańców), schludne (wręcz wyrafinowane), atmosferą przypominało mi miasta ze wschodniego wybrzeża (najbardziej Washington D.C.). Wyobraźcie sobie, że domy w Dallas są o jakieś 3-4 razy tańsze niż w LA! Widziałam dużo pięknych, typowo amerykańskich osiedli, które ze względu na ceny, w LA zarezerwowane byłyby tylko dla elit. Przeszłam piechotą ponad 6 km z Uptown, przez Arts District, do Downtown i West End. Uwielbiam tak zwiedzać miasta! Niewiarygodnym zbiegiem okoliczności, była tam też akurat moja koleżanka z Los Angeles, z którą umówiłam się na kolację i drinki. Wszystko potoczyło się tak szybko i tak fajnie, że patrzę teraz na zdjęcia i nie dowierzam, że to było częścią minionego tygodnia! x