niedziela, 21 grudnia 2014

Czysty egoizm

Zima w Los Angeles
Genialna świąteczna rozrywka!
Ostatnio, ku naszemu własnemu zdziwieniu i uciesze, odkryliśmy, że nasz obecny kod pocztowy tylko jedną cyferką różni się od kultowego "Beverly Hills 90-210" J

Świąteczne "zrób to sam"
Świąteczna radość, jak kiedyś z całej torby słodyczy!
Naszą choinkę ozdabiają niemal wyłącznie ozdoby choinkowe wydziergane przez moją mamusię.
Udekorowaliśmy tylko górną połowę, żeby nie kusiła bliźniaków hahaha

Przepięknie nakryty stół na kolacji u znajomych...
...i ich popisowe Limoncello domowej roboty.


Czasami zadaję sobie pytanie, co takiego mam do przekazania jako przeciętna osoba o swoim codziennym życiu, że prowadzę bloga i roszczę sobie ten skrawek internetu? Za każdym razem dochodzę do wniosku, że robię to z czystego egoizmu.

Na początku, zaraz po przyjeździe do Los Angeles, rezydując jeszcze w złotej klatce, na pewno potrzebowałam zajęcia. Blog pożerał dużo mojego czasu. Nie miałam na niego jakiegoś szczególnego konceptu, ale lubiłam go prowadzić. Z czasem zaczęło mi się podobać to, że umożliwił mi on wirtualna egzystencję, która nadawała mojemu realnemu życiu inną perspektywęPodobało mi się to, że był bardziej ogarniętyniż moja głowa i jeżeli już zdecydowałam się o czymś napisać, to chyba znaczyło, że obchodzi mnie to bardziejniż to, co na nim nie skończyło. Wydaje mi się, że w ten sposób blog pomógł mi się trochę zdefiniować. Mówił mi: Taka jesteś. Tak wyglądasz. Tak uważasz. To Ty.

Czego kompletnie się nie spodziewałam, a co stało się moim narkotykiem; dzięki czemu wyciskam z mojego obecnie (niemal 4 lata później) bardzo napiętego terminarza każdą wolną chwilę na prowadzenie go, to to, że dzięki niemu poznałam w rzeczywistości już całkiem sporą gromadkę osób. Ludzi z krwi i kościktórzy mieszkają własnie tu i jadają ze mną obiady czwartkowe, lub którzy wsiedli w samolot i zjawili się na progu mojego domu z Torcikiem Wedlowskim, żeby wyspać się na mojej kanapie. Ludzi, z którymi spędziłam Święta, od których dostałam porady fizjoterapeutyczne, prawne i życiowe; którzy pożyczyli od mnie (i oddali mi) pieniądze w czarnej godzinie podróżyposkręcali mi meble z Ikei, tudzież zainspirowali mnie swoją historią i osobowością. 

Dlatego właśnie, z czystego egoizmu, prowadzę sobie tego bloga czekając, aż zaserwuje mi on kolejną działkę realnych wrażeń, którymi będę mogła się upajać, wiedząc, że w przeciwnym wypadku nijak nie byłabym w stanie ich doświadczyć. x

wtorek, 16 grudnia 2014

Ja i wszyscy inni

Jak się okazuje sztuczne tatuaże w każdym wieku sprawiają tyle samo radości!

Zima w Kalifornii
Nudne, zdrowe obiadki

Cały dom do góry nogami, ale ważne, że bliźniaki książki czytają

Cudny widok z okna naszego starego mieszkania...

...i winda w naszym starym bloku hahaha

Na niedawnym meksykańskim Święcie Zmarłych (Dia De Los Muertos)


Jestem zwierzęciem stadnym. Mam wielu bliskich znajomych i przyjaciół. Nigdy jednak nie spotkałam jednej osoby, z która mogłabym porozmawiać  d o s ł o w n i e  o wszystkim, co kłębi się w mojej głowie. Wszystko trzeba przeżyć samemu, żeby to zrozumieć. To, że idę własną, niewydeptaną ścieżką, izoluje mnie trochę od innych. Nie lubię opowiadać o swoich przeżyciach ludziom, którzy mogą je sobie tylko wyobrazić. Wydaje mi się, że uwidacznia to jakąś mentalną przepaść pomiędzy nami i, mimo mojej otwartości i najszczerszych intencji, bardziej nas od siebie dystansuje, niż zbliża. Tak więc stale segreguję moich odbiorców, decyduję jak się określić, instynktownie inicjuję tematy - jedne tworzą coraz silniejszą więź zrozumienia, wracamy do nich przez lata, dzięki nim odkrywamy braterstwo dusz pod danym względem. Czasem jednak czuję, ze nie trafiłam - beznamiętna, zdezorientowana, lub wręcz agresywna reakcja powoduje, że z własnej inicjatywy raczej wolę ponownie nie poruszać danego tematu.

W moim doświadczeniu powroty "na stare śmieci" są zdecydowanie najtrudniejsze. Jest się na krótko, chciałoby się dla każdego znaleźć chwilę, wydać się każdemu własnie taką osobą, jaką pamięta sprzed lat, a chybiona rozmowa towarzyska może naprawdę zachwiać ten status quo. Może ktoś powie, że nie obchodzi go, co o nim myślą inni. A mnie częściej obchodzi, niż nie. Przede wszystkim wolałabym, żeby ludzie formowali sobie opinie o mnie po tym jak postaram się nawiązać z nimi więź, a nie dlatego, że mi się nie chciało.

(Z dedykacja dla wszystkich, którzy wracają do domu na Święta.J)

sobota, 6 grudnia 2014

Mięsko, ziemniaczki i sosik mojego życia

Mój weekendowy wyjazd z koleżankami do Palm Springs stał pod znakiem szampana z truskawkami
Wakacyjne dni i noce
Kiedy zobaczyłam to danie stanęłam jak wryta i chyba jeszcze do końca się nie ocknęłam... koktajl krewetkowy serwowany wraz z żywą rybką... dało mi dużo do myślenia o jedzeniu ryb/mięsa
Nasza przeprowadzka poszła niespodziewanie gładko!
Już sami nie wiedzieliśmy jak tu się przeprowadzić z bliźniakami skoro to zakazane?!
Ale ostatecznie jakoś się udało J

Kolacja na Święto Dziękczynienia

Cudne jesienne ozdoby! Zamszowe dynie z naturalnymi ogonkami

Rześkie powietrze, migające światełka i klimatyczna muzyka, którą da się słyszeć na każdym kroku przechadzając się po mieście. Właśnie za to lubię jesienne wieczory.



"Spełnienie marzenia; samotna praca w pocie czoła; szansa na to, aby coś stworzyć - są mięsem i ziemniakami życia. Pieniądze to tylko sos." [ Bette Davis ]

Ten cytat urzekł mnie tym, jak epicko ujmuje moje podejście do pracy i pieniędzy! Wiem, że dla wielu ludzi jest to atomatyczna, lub wręcz wymuszona czynność, ale ja zdecydowanie wstaję z łóżka z radością, wierząc, że kolejny dzień mojej pracy to szansa na zrobienie kolejnego kroku ku spełnieniu wyznaczonych celów; na dołożenie kolejnej cegiełki do tego, co kiedyś po mnie pozostanie. Cieszy mnie to, że spostrzegam przy tym takie rzeczy jak wschody słońca; że mogę przebierać w tym, co na siebie włożyć; że przyjaźnię się z ludźmi, z którymi pracuję; i, że  mam możliwość zawrzeć masę nowych znajomości przebywając w profesjonalnym środowisku. A nawet to, jak i którędy docieram do pracy. Napędza mnie ciekawość kim ostatecznie się stanę i jak będzie wyglądał całokształt moich wysiłków.

Twierdzę tak teraz, kiedy jeszcze jadam mięsko i ziemniaczki mojego życia praktycznie na sucho. Jestem pewna, że nie zakwestionuję moich priorytetów, kiedy w końcu do stołu podany zostanie jakiś konkretny sosik.



sobota, 1 listopada 2014

Wszystkiego i to najlepszego

Esencja kobiecości! Obraz ze sklepu obuwniczego - widziałabym go również w gabinecie lekarskim J
Dwie oznaki mojej starości - kawę piję baaardzo rzadko, a gorzka czekolada smakuje mi teraz bardziej, niż mleczna
Bliźniaki jak co wieczór bronią się resztkami sił przed pójściem do łóżka
Mali koledzy w parku

W Cerkwii na Chrzcinach u znajomych

Oznaki Halloween na ulicach Los Angeles
U mnie w biurze jak zawsze praca wre!
Moje pierwsze tajskie
W pracy jak zwykle na czarno w plisowanej spódnicy po babci
Piękna, spokojna plaża Pacyfiku

Chcę wszystkiego. I to najlepszego sortu i tuzinami. Nie zawsze to dostaje, ale zawsze tylko po to sięgam. Lubię żyć intensywnie i różnorodnie. Przeciwstawnie, a przez to harmonijnie. Lubię, kiedy okazuje się, ze udało mi się wycisnąć z życia choćby jedno dodatkowe przeżycie

Lubię być mamą. Lubię mieć wokół siebie sporą grupę znajomych - takich, którzy  mi bardzo i nie  tak bardzo bliscy. Lubię pracować. Lubię czytać, po swojemu i po innemu. Lubię uczyć się, z książek i z doświadczenia. Lubię naturę i cywilizację. Żeby się wyciszyć, lubię czasami pójść do kościoła, nie ważne jakiej religii. Lubię wysiłek fizyczny. Lubię wychodzić wieczorami. Lubię mieć powód, żeby wcześnie rano wstawać. Lubię atencję mojego ukochanego i wszystkich tych, którzy raczą mi ją poświęcić

Chcę wszystkiego po trochu, wszystkiego na raz, wszystko mi jedno - byleby zawsze coś! 

p.s. ten wpis nie ma nic wspólnego z moimi urodzinami, które są w marcu hahaha tak po prostu naszła mnie refleksja

sobota, 18 października 2014

Zmiany, zmiany, kocham zmiany!

Interaktywny teatrzyk dla dzieci
Nawet nie wiem kiedy zapałałam miłością do kapeluszy - nagle okazało się, że mam ich już chyba z 10
Codziennie znajduję chwilkę, żeby przystać rano przy oknie i podziwiać wschód słońca
Ostatnia lektura
Randka w meksykańskiej restauracji
Popiel i róż - ulubiony mix kolorów
Nasza nowa rezydencja!
Dotychczasowa codzienna trasa wzdłuż autostrady PCH - już teraz wiem, że będę za nią tęsknić


Za basenem też pewnie szybko zatęsknimy, ale wierzę, że zmiany są ostatecznie zawsze na lepsze

Tak więc mój ukochany zmienił pracę. W związku z czym już niedługo zmieniamy miejsce zamieszkania (na inną dzielnicę Los Angeles). Przeprowadzamy się z mieszkania na domek, którego drzwi ponownie staną otworem dla gości! Zmieniamy żłobek, plan dnia (przede wszystkim będę spędzać za kierownicą ok. 30min dziennie, nie 3h tak jak do tej pory), częstotliwość czasu spędzanego we dwoje (która do przez ostatnie dwa lata była znikoma). Na horyzoncie jawi się również zmiana mojej pracy. Cóż tu dużo pisać - zmiany, zmiany, kocham zmiany! x

niedziela, 12 października 2014

Mama na luzie


Jestem wyluzowaną mamą. Sama radość z posiadania bliźniaków i ciężar codziennych obowiązków pochłaniają mnie bez reszty. Śmieję się nieraz w duchu z moich wcześniejszych postanowień i planów, bo teraz nie mam sił malować pięknego obrazka. To moja córeczka, ta która od wczoraj ma taką samą fryzurę. To mój synek, ten który ciągle ma na sobie bluzeczkę, która rano pochlapał wodą z kałuży. Moje dzieci śpią w ubraniach, jeżeli tak akurat zasnęły; i jedzą w drodze, jeżeli tak podyktuje plan dnia. Moje dzieci biegają na boso po podwórku, bawią się słoikami i całują zwierzątka w nagłym przypływie czułości, a ja im tego nie bronie. Według mnie świat się od tego nie zawali i tak właśnie powinno wyglądać beztroskie dzieciństwo. 

Teraz tylko jak to wytłumaczyć mojemu ukochanemu?