Od zawsze wiedziałam, że nie zostanę w domu z dziećmi na długo. Pewnie niemały wpływ miała na to podobna sytuacja w moim domu rodzinnym. Może także świadomość, że jest to bardzo ciężka praca, do której po prostu, z moim charakterem, się nie nadaję. A oprócz tego na pewno też ogromna ilość innych, niespełnionych ambicji.
Mój ukochany wręcz przeciwnie - uparcie twierdzi, że chętnie zostanie pełnoetatowym tatą, jak tylko ja będę zarabiać wystarczająco dużo, aby utrzymać rodzinę! Chciałby, żebym została z nimi chociaż 2 lata, ale ostatecznie bliźniaki pójdą do żłobka już za kilka tygodni, a ja powoli zaczynam szukać pracy. Kompletnie nie mam koncepcji jak to wszystko będzie wyglądało w praktyce. Zagadką dla mnie było nawet proste zapytanie - "Co zrobimy, kiedy zadzwonią ze żłobka, żeby odebrać któreś wcześniej, bo np. ma gorączkę?" Ani tu zwalniać się z pracy, ani rodziny, do której z założenia moglibyśmy zwrócić się o pomoc...
Wiem, że moja decyzja o rozpoczęciu kariery właśnie teraz bardzo skomplikuje nam życie w nadchodzących miesiącach (latach?). Ale boje się czekać. Boję się, że z czasem stracę entuzjazm i chęci, żeby zmieniać świat. Że zacznę podwozić dzieci do szkoły w piżamie, pozostałą części dnia spędzę co najwyżej w dresach, a dni zmienią się w miesiące, lata i dekady. Kocham moje bliźniaki i moją rodzinkę, dlatego, żeby móc dobrze o wszystkich zadbać, muszę najpierw z a d b a ć o s i e b i e. x
Obserwuj mój blog przez Bloglovin!
Obserwuj mój blog przez Bloglovin!