poniedziałek, 5 października 2015

Dajecie wiarę?

Kiedy można, to z przymrużeniem oka...
...kiedy trzeba, na poważnie. 

"Connecting women to Power (nazwa konferencji) - You should be here! (ja byłam J)" 



Ale częściej z przymrużeniem oka J
Przede wszystkim, żeby nikt nie miał wątpliwości, że można na mnie polegać -
- nawet kiedy czasami nie mam już na nic sił.

"Nagrodą jest praca sama w sobie."

I od czasu do czasu nowa para szpilek!


Nigdy o tym nie zapominajcie!!!
I nie palcie za sobą mostów.














Już kiedyś pisałam Wam [TUTAJ], że bardzo lubię stronę www.linkedin.com - mój profil jest tak wymuskany, że za jego pośrednictwem dostaję wiele propozycji rozmów o pracę. Od mniej więcej roku wybrałam się na większość z nich, czyli kilkanaście, w ramach oszacowania moich opcji i oswojenia się byciem w tej, dla mnie niezręcznej, sytuacji. Pisałam też już [TUTAJ], że poważnie rozważam tylko oferty prac, które wydają mi się na pograniczu wykonalności, biorąc pod uwagę moje aktualne doświadczenie. Nawet z takim podejściem, o moją nową pracę nie śmiałabym zaaplikować, gdyby sama mnie nie znalazła! To praca moich marzeń i snów - jestem tam już drugi tydzień, a wciąż serce bije mi szybciej z przejęcia, podniecenia i ze strachu trochę.

Proces rekrutacji diametralnie różnił się od tych, z którymi miałam do tej pory do czynienia. Po pierwsze, nikt nie widział mojego tradycyjnego CV - informacje zawarte na profilu internetowym były wystarczające. Po drugie, nikogo nie interesowały moje faktyczne umiejętności - firma zakłada, że to, co osiągnęło się do tej pory, świadczy o umiejętności adaptacji i szybkiego uczenia się (po ang. tzw. trainability). Po trzecie, powiedziano mi otwarcie, że czynnikiem decydującym jest osobowość (co tak na prawdę każdy wie, ale o tym nie mówi). Tak więc po godzinie śmiechu i żartów obwieszczono mi, że w ciągu kilku dni mam się spodziewać propozycji na piśmie, ponieważ doskonale pasuję do reszty zespołu. Dajecie wiarę?


"Jeżeli oferowane jest Ci miejsce na statku kosmicznym, nie pytaj jakie miejsce. Wsiadaj!" 
[ S h e r y l   S a n d b e r g ]


14 komentarzy:

  1. Gratulację :) oraz Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorotko, jeśli miałabym opisać Cię jednym słowem, nazwałabym Cię INSPIRACJĄ !!
    Pozdrawiam, Magda P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje! A na pytanie czy dajecie wiarę odpowiadam dajemy bo sama właśnie zaczęłam pracę w sporej amerykańskiej firmie (właśnie pierwszy tydzień za mną :) ). Zarówno pierwszy, jak i drugi etap to była tylko rozmowa, 10min po drugiej rozmowie zadzwoniono do mnie, że odwołali pozostałych kandydatów na ten dzień bo mają co do mnie dobre przeczucie, w związku z czym oferują mi pracę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie gratulacje ! mam nadzieje ze ci sie powiedzie zycze szczęscia, z niecierpliwoscia czekam na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny wpis. Kolejny zresztą. Śledzę bloga już jakiś czas i podoba mi się tu coraz bardziej. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty to masz tam zycie, strasznie zazdroszczę , bardzo dobry wpis, czekam z niecierpliwoscia na kolejne twoje przygody, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. wow, no nieźle chciałabym tak kiedyś dojść do takiego szczebla w życiu.. ;))) w ogóle mieszkanie w Los Angeles jest moim wielkim marzeniem! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. życie potrafi nam zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie! I to jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
  9. co to za ciastko,biszkopt, posypane kakao, co było "w środku"??

    OdpowiedzUsuń
  10. super wpis, chętnie poczytam więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy <3 świetny blog

    OdpowiedzUsuń