Brak motywacji i dziesiątki "ważniejszych obowiązków" skutecznie ograniczają do minimum czas jaki poświęcam na naukę... Złoszczę się sama na siebie za to, że wszystko odkładam na ostatnią chwilę, a później wystarcza mi czasu na przeczytanie niesamowicie interesujących książek i materiałów jedynie pobieżnie.
Moim (niechlubnym) zwyczajem jest wyznaczanie sobie za cel bardzo dobrej oceny, którą przeważnie dostaję. Czuję wtedy chwilową satysfakcję i teoretycznie wychodzę na prowadzenie we wszechobecnym wyścigu szczurów. Jednak świadomość, że wraz z każdą zaprzepaszczoną minutą nauki tak naprawdę przegapiłam możliwość wyniesienia jak największej ilości wartościowych informacji oraz wiedzy, nie daje mi spokoju. Mogłoby się wydawać, że oba cele brzmią bardzo podobnie - jednak prawda jest taka, że druga opcja wymaga o wiele więcej czasu i zaangażowania. Myślę, że wiele osób wpada w tą pułapkę, ponieważ bardzo ciężko jest określić różnicę pomiędzy tymi dwoma sposobami nauki poprzez jednorazowy egzamin. Prawdziwym egzaminem zdobytej wiedzy jest późniejsze życie i praca zawodowa.
Oczywiście cały czas wypominam sobie, że mogłam zacząć się przygotowywać kilka dni wcześniej i dogłębniej przeanalizować materiał... Tak czy inaczej, moje ostatnie egzaminy poszły mi bardzo dobrze, a osiągnięcie (nawet wątpliwe) wymaga nagrody. Marchewką, która najbardziej mi smakuje są zakupy! Tym razem dorzuce także fryzjera - za to, że naprawde usilnie walczę z nawykiem uczenia się dla ocen, a nie dla samej siebie, Wy także nie dajcie się nabrać! x
jestem onieśmielona Twoją ambicją! wstyd mi, że do tej pory nie zrobiłam nic, by wrócić na studia, choć obiecywałam sobie, że to nastąpi już teraz... ale dobrze, że pojawił się Twój post, może mnie to jakoś zmobilizuje.
OdpowiedzUsuńpozdr. AL
Dużo osób, jak nie większość ma naweyk uczenia się dla ocen ;P
OdpowiedzUsuń