piątek, 16 marca 2012

Z życia wzięte: O zaręczynach

Przychodzi do mnie znajoma i mówi: "Wiesz, mój chłopak powiedział, że jak będzie gotowy mi się oświadczyć, to pozwoli mi wybrać sobie pierścionek zaręczynowy! A Ty, jak wybrałaś swój?"

Ja: "Słyszałam, że pierścionek zaręczynowy powinien być równowartością jednej wypłaty Pana Młodego, ale ja zdecydowałam się na znacznie tańszy. Nie chciałam się ciągle martwić, że go zgubię, albo że ktoś mi go ukradnie."

Ona: "A ja właśnie przeczytałam na internecie - i to nie w jednym źródle, a na wielu różnych stronach - że pierścionek zaręczynowy powinien być równowartością nie tylko jednej, ale dwóch pensji! I właśnie miałam się Ciebie zapytać, bo nigdzie nie było dokładnie napisane - czy chodzi tu o pensje brutto czy netto?"

Ja: o.O



8 komentarzy:

  1. pierwsze slysze o tym,ze pierscionek powinien byc rownowartościa miesiecznej wypłaty :O

    OdpowiedzUsuń
  2. Wsrod niektorych Amerykanek istnieje poglad ze im kamien w pierscionku wiekszy tym partner bardziej kocha:)LOL.B dziwne podejscie wg mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. :DDDDDDDDDDD a ja słyszałam właśnie o 3 pensjach!

    Ale jedna to i tak byłoby dużo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też o tym słyszałam w kontekście amerykańskich pierścionków zaręczynowych, tylko że w historiach przeze mnie zasłyszanych, wartość pierścionka była równa trzem pensjom...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu już mówimy o pensji 6 cyfrowej w dolarach amerykańskich! Ja osobiście bym się bała/było by mi głupio wychodzić z domu z takim pierścionkiem

    OdpowiedzUsuń