Podejmując decyzję o przeprowadzce do Los Angeles wiedziałam, że przez długi czas nie dostanę pozwolenia na pracę. Jest to ogromne poświęcenie dla ambitnej dziewczyny prosto po studiach. Przebywanie w profesjonalnym środowisku, wyznaczanie sobie celów zawodowych, czy zdrowa rywalizacja, to rzeczy, które w dużym stopniu definiują moją osobowość. To był pierwszy raz, kiedy musiałam wybrać wyjście, które niekoniecznie będzie najlepsze dla mnie samej, ale na którym skorzystamy jako para. Nigdy nie wątpiłam, że podjęłam właściwą decyzję, a mimo to przez ten cały czas nie potrafiłam do końca odnaleźć się w rzeczywistości, która była jej konsekwencją. Dopiero teraz, po 3 latach, mogę uznać ten rozdział za zamknięty, rozwinąć skrzydła i wyfrunąć ze swojej złotej klatki. x
Trzymam więc kciuki i cieszę się razem z Tobą!
OdpowiedzUsuńSuper,że wszystko jednak dobrze się ułożyło:)Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńFrun, frun zloty ptaku, a mi nie pozosaje nic innego jak mocno trzymac kciuki za sukces
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hmm a czemu to musiałaś czekać aż 3 lata? jak to zbyt osobiste pytanie, to nie odpowiadaj :) Może znajdziesz czas na więcej postów o LA? :)
OdpowiedzUsuńAmeryka niechętnie wydaje pozwolenia na prace, 3 lata to i tak krótko w porównaniu z czasem oczekiwania niektórych moich znajomych, czekali 7, 8 lat, niektórzy wcale się nie doczekali, także uważam się za szczęściarę
UsuńA jak to jest że niektórzy jadą i od razu pracują np. Nissiax83, Kretka też chyba od samego początku pracowała
UsuńJedni pracują od zaraz, inni muszą czekać latami, każdy ma inną sytuację i swoją historię, nie orientuję się jak to było w przypadku dziewczyn z innych blogów, ale ja, żeby przyjechać do męża miałam tylko takie wyjście
UsuńAha, rozumiem, tak zapytałam. No rzeczywiście dziewczyny z innych blogów pracują, ale to może kwestia, że ich mężowie mieli wcześniej obywatelstwa? a jak Ty piszesz, że dojechałaś do chłopaka, a potem stał się Twoim mężem, mogło być inaczej. Dłuższe formalności itp. Nie drążę, tak się zaciekawiłam, cieszę się, że Ci się udało!!! :)
UsuńBrawo! Dostalas pozwolenie na prace? Tez mam tak samo - nie moge bez pracy-rozwoju. Jakie plany? Jezeli potrzebujesz jakis porad zawodowych to pisz - chetnie pomoge. Ola
OdpowiedzUsuńDziekuję! Tak, zieloną kartę, już w styczniu, ale na nic mi ona była tuż przed urodzeniem bliźniaków..
UsuńCzasami trzeba zrobić jeden krok w tył, by móc uczynić dwa naprzód. Pozdrawiam jesiennie... :)
OdpowiedzUsuńLazurowooka
Serio masz 27 lat? :o wyglądasz na 10 lat starszą, jestem w ciężkim szoku, że jesteś tylko 2 lata ode mnie starsza!
OdpowiedzUsuń26, czyli o rok;)
Usuńjakie studia skończyłaś?
OdpowiedzUsuńw jaki sposób znalazłaś się w LA? wyjechalas z powodu meza czy oboje podjeliscie tę decyzje?
OdpowiedzUsuńByłam rok przed ukończeniem zarządzania (licencjatu), kiedy mój mąż (wtedy jeszcze chłopak) dostał propozycję pracy w Los Angeles, wspólnie podjęliśmy decyzję, on wyjechał pierwszy, a ja za rok do niego dołączyłam i w ostatecznym rozrachunku był to bardzo rozsądny wybór
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z Tobą i trzymam kciuki, żeby z tej klatki udało się wyfrunąć jak najwyżej :)
OdpowiedzUsuń