Jestem wyluzowaną mamą. Sama radość z posiadania bliźniaków i ciężar codziennych obowiązków pochłaniają mnie bez reszty. Śmieję się nieraz w duchu z moich wcześniejszych postanowień i planów, bo teraz nie mam sił malować pięknego obrazka. To moja córeczka, ta która od wczoraj ma taką samą fryzurę. To mój synek, ten który ciągle ma na sobie bluzeczkę, która rano pochlapał wodą z kałuży. Moje dzieci śpią w ubraniach, jeżeli tak akurat zasnęły; i jedzą w drodze, jeżeli tak podyktuje plan dnia. Moje dzieci biegają na boso po podwórku, bawią się słoikami i całują zwierzątka w nagłym przypływie czułości, a ja im tego nie bronie. Według mnie świat się od tego nie zawali i tak właśnie powinno wyglądać beztroskie dzieciństwo.
Teraz tylko jak to wytłumaczyć mojemu ukochanemu?
Myślę, że argumentami :) nie mam pojęcia, to ciężka sprawa, jak dwoje dorosłych ludzi ma nieco inne poglądy na wychowywanie dzieci. Ja niestety! jestem ta przewrażliwiona :) raczej nie o nieprzebrane ubranka, czy jedzenie w drodze, tylko boję się ciągle, że upadnie i zrobi sobie krzywdę :) ale walczę z tym, chociaż słabo mi idzie. Tak już jest, że nie da się wszystkiego ogarnąć i trzeba się z tym pogodzić.
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńMusiała być super wyprawa.
OdpowiedzUsuń