Po długiej nieobecności, jakoś tak całkiem inaczej, o wiele przyjemniej, odwiedza mi się dobrze znane miejsca w Los Angeles. Zresztą całe codzienne życie i obowiązki są jakby bardziej ekscytujące. Zdarza mi się to za każdym razem. Mimowolnie weryfikuję dotychczas podjęte wybory, obecną sytuację i zamiary na przyszłość. Doceniam to, co mam. Upewniam się, że przynosi mi to szczęście. Chyba po części dlatego tak bardzo lubię uciekać i wracać. x
urocze są te Twoje bobaski. Lubię tego bloga za pozytywne podejście do życia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDorotko, jak tam u Ciebie pięknie :) ale powiedz mi, bo pierwsze co to rzuciło mi się, że Twoje dzieci są dość lekko ubrane, a Ty masz gruby sweter :D jest zimno na plaży, czy całkiem ciepło? :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie zrobione zaraz po wyjsciu z samochodu, dzieci też po nim ubrałam w sweterki, nad oceanem zawsze wieje zimny wiart
OdpowiedzUsuńRozumiem, nigdy nie byłam nad oceanem, to nie wiem :) grzecznie siedzą :)
Usuń