|
Zima w Los Angeles |
|
Genialna świąteczna rozrywka! |
|
Ostatnio, ku naszemu własnemu zdziwieniu i uciesze, odkryliśmy, że nasz obecny kod pocztowy tylko jedną cyferką różni się od kultowego "Beverly Hills 90-210" J |
|
Świąteczne "zrób to sam" |
|
Świąteczna radość, jak kiedyś z całej torby słodyczy! |
|
Naszą choinkę ozdabiają niemal wyłącznie ozdoby choinkowe wydziergane przez moją mamusię. |
|
Udekorowaliśmy tylko górną połowę, żeby nie kusiła bliźniaków hahaha |
|
Przepięknie nakryty stół na kolacji u znajomych... |
|
...i ich popisowe Limoncello domowej roboty. |
Czasami zadaję sobie pytanie, co takiego mam do przekazania jako przeciętna osoba o swoim codziennym życiu, że prowadzę bloga i roszczę sobie ten skrawek internetu? Za każdym razem dochodzę do wniosku, że robię to z czystego egoizmu.
Na początku, zaraz po przyjeździe do Los Angeles, rezydując jeszcze w złotej klatce, na pewno potrzebowałam zajęcia. Blog pożerał dużo mojego czasu. Nie miałam na niego jakiegoś szczególnego konceptu, ale lubiłam go prowadzić. Z czasem zaczęło mi się podobać to, że umożliwił mi on wirtualna egzystencję, która nadawała mojemu realnemu życiu inną perspektywę. Podobało mi się to, że był bardziej ogarnięty, niż moja głowa i jeżeli już zdecydowałam się o czymś napisać, to chyba znaczyło, że obchodzi mnie to bardziej, niż to, co na nim nie skończyło. Wydaje mi się, że w ten sposób blog pomógł mi się trochę zdefiniować. Mówił mi: Taka jesteś. Tak wyglądasz. Tak uważasz. To Ty.
Czego kompletnie się nie spodziewałam, a co stało się moim narkotykiem; dzięki czemu wyciskam z mojego obecnie (niemal 4 lata później) bardzo napiętego terminarza każdą wolną chwilę na prowadzenie go, to to, że dzięki niemu poznałam w rzeczywistości już całkiem sporą gromadkę osób. Ludzi z krwi i kości, którzy mieszkają własnie tu i jadają ze mną obiady czwartkowe, lub którzy wsiedli w samolot i zjawili się na progu mojego domu z Torcikiem Wedlowskim, żeby wyspać się na mojej kanapie. Ludzi, z którymi spędziłam Święta, od których dostałam porady fizjoterapeutyczne, prawne i życiowe; którzy pożyczyli od mnie (i oddali mi) pieniądze w czarnej godzinie podróży, poskręcali mi meble z Ikei, tudzież zainspirowali mnie swoją historią i osobowością.
Dlatego właśnie, z czystego egoizmu, prowadzę sobie tego bloga czekając, aż zaserwuje mi on kolejną działkę realnych wrażeń, którymi będę mogła się upajać, wiedząc, że w przeciwnym wypadku nijak nie byłabym w stanie ich doświadczyć. x
bardzo lubię Twojego bloga, zaglądam tu od lat i cieszę się, że jesteś :) fajnie by było jakbyś pisała częściej ale i tak cenię to że robisz to dość regularnie :)
OdpowiedzUsuńpiękne :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy prowadzą bloga dla pieniędzy ;-) Na początku też myślałam, że to byłoby dobre - zarabiać na swojej pasji. Ale kiedy sobie wyobraziłam, jak wyglądałby wtedy mój blog, to wiem, że to nie dla mnie. Wolę zarabiać na czymś innym :-) A taką zimę jak w LA mogłabym mieć. Nie tęsknię za śniegiem, nawet w święta.
OdpowiedzUsuńOh, ale mnie to nakrycie zainspirowalo - ide na zakupy mam gosci na swieta ;) Inne wiadomosci i zdjecia tez swietne, of course - Wesolych Swiat!
OdpowiedzUsuńNo to cieszy mnie, ze jestes taka egoistka.....
OdpowiedzUsuńBo my z tego tez egoistycznie profitujemy.
~bo
Ciekawy blog! Szkoda, że takie rzadkie wpisy!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Danii!
http://e-migranci.net/
Odrobina egoizmu nigdy nie zaszkodzi ;) więc prowadź blog z tak egoistycznych pobudek :D ja jako stała czytelniczka zawsze chętnie na niego zaglądam, bo wiem że nie podkolorowujesz życia, tylko realnie przedstawiasz rzeczywistość, za co ubóstwiam Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam spóźnione życzenia Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku 2015 !
Pozdrawiam,
katepew
Świetny wpis
OdpowiedzUsuń