Po długiej nieobecności, jakoś tak całkiem inaczej, o wiele przyjemniej, odwiedza mi się dobrze znane miejsca w Los Angeles. Zresztą całe codzienne życie i obowiązki są jakby bardziej ekscytujące. Zdarza mi się to za każdym razem. Mimowolnie weryfikuję dotychczas podjęte wybory, obecną sytuację i zamiary na przyszłość. Doceniam to, co mam. Upewniam się, że przynosi mi to szczęście. Chyba po części dlatego tak bardzo lubię uciekać i wracać. x
środa, 25 września 2013
wtorek, 24 września 2013
Odkrycie lata! Moja twarz w lecie
A właściwie odkrycie mojego życia! Ratunek dla mojej tłustej, odwodnionej skóry. Rozwiązanie, które zapewnia mi porządne nawilżenie (czyt. nawodnienie), a przy tym nie dodaje zbędnej warstwy. Ten mój Święty Gral to izotoniczna woda termalna. Jest bogata w minerały i ma naturalne pH (od niedawna przekonuję się, jak ważne jest ono w przypadku wrażliwej skóry). Według instrukcji powinna być spryskana na skórę i pozostawiona do wyschnięcia, nie osuszana. Dzięki właściwemu ciśnieniu osmotycznemu zapewnia chyba najlepsze nawilżenie jakiego kiedykolwiek doświadczyłam, przy tym w żaden sposób nie obciąża skóry, nie zatyka porów. W efekcie, przez całe lato moja pielęgnacja była bardzo podstawowa i używałam kremów bardzo sporadycznie.
![]() |
Mój zapas izotonicznej wody termalnej URIAGE |
Kosmetykami, po które w lecie sięgałam najczęściej były - do mycia na szybko - mój najulubieńszy J krem myjący Earth Science A-D-E Creamy Cleanser (który też właśnie ma zbalansowane pH 5.5) lub kiedy miałam czas na parówkę - domowa mieszanka olejków (migdałowy + rycynowy + z pachnotki), zamiast toniku woda różana, zamiast kremu woda termalna Uriage. Okazjonalnie również inne godne polecenia kosmetyki tj. lekki krem nagietkowy Sylveco (mój drugi kosmetyk tej firmy, z którego jestem bardzo zadowolona - ten bardziej kojący/nawilżający, poprzedni natłuszczający/ochronny [KLIK], obydwa hipoalergiczne), kwas hialuronowy Obsi i wielokrotnie już wspominany peeling Tatcha.
Jednak po ciąży moja skóra pozostawia wiele do życzenia, stała się bardzo wiotka, i mimo unikania słońca jak ognia, widzę nowe przebarwienia. Poratowały mnie trochę zabiegi u dermatologa (lasery, niestety nie miałam czasu zrobić całej serii). Ale na pocieszenie na jesień przywiozłam sobie z Polski m.in.:
niedziela, 22 września 2013
piątek, 20 września 2013
Gdańsk ✈ Londyn ✈ Los Angeles
Pierwsze tygodnie września były dla nas bardzo intensywne! Po przyjemnych, rodzinnych Chrzcinach [KLIK] czekał nas długi lot powrotny do Los Angeles, o którym do ostatniej chwili nawet nie chcieliśmy myśleć...
Lot d o Europy był super, bo był to lot nocny i bliźniaki praktycznie go przespały. Tym razem jednak wylatywaliśmy po południu i niestety szybko okazało się, że był to błąd. Przez długie godziny bąki ani myślały iść spać. Były tak podekscytowane całą sytuacją, że nasze siedzenia i okolice momentalnie im się znudziły, więc musieliśmy być baaardzo kreatywni - nie mieliśmy innego wyjścia, trzeba było zacisnąć zęby i się przemęczyć.
Po przylocie wrażeń ciąg dalszy, ale na szczęście już tylko samych pozytywnych! x
Po przylocie wrażeń ciąg dalszy, ale na szczęście już tylko samych pozytywnych! x
sobota, 14 września 2013
Chrzest
Tyle przygotować, tyle ekscytacji, taka okazja - a ja... zapomniałam włożyć do aparatu karty pamięci...
Subskrybuj:
Posty (Atom)