W miniony weekend świętowaliśmy pierwszą rocznicę naszego ślubu cywilnego! Z tej okazji wybraliśmy się do tętniącego życiem miasteczka Palm Springs (2h od centrum LA), które tłumnie odwiedzają zarówno mieszkańcy Los Angeles, jak i turyści z całego świata, główne ze względu na pola golfowe, cotygodniowe imprezy i festiwale, atrakcje przyrodnicze, atmosferę gay-friendly czy gwarantowane 350 słonecznych dni w roku. Zatrzymaliśmy się w malutkim hotelu urządzonym w stylu lat 50, gdzie w celu uczczenia naszego święta przywitano nas szampanem!
Wieczorem wybraliśmy się na spacer po mieście i karaoke.
Niedzielę zadedykowaliśmy wycieczce w góry. Mrożąca krew w żyłach przejażdżka kolejką linową sprawiła, że w 11 minut znaleźliśmy się na wysokości 3302 metrów n.p.m w Parku Stanowym Mount San Jacinto. Po dotarciu na szczyt zjedliśmy lunch i wybraliśmy się na długi spacer...
Palm Springs to przepiękne miejsce, w którym faktycznie nie można się nudzić. Dwa dni to zdecydowanie za krótko, aby nacieszyć się zrelaksowaną, wakacyjną atmosferą tego miasta i zwiedzić wszystkie zakątki, z których słynie... Mam nadzieje, że już niedługo tam wrócimy! x
Piękne widoki :)
OdpowiedzUsuńŻyczę 100 następnych lat razem :)
Piękna Amerykę nam pokazujesz.
OdpowiedzUsuńAh jak ja tęsknię za taką pogodą. Tutaj w Polsce zrobiła się śnieżna pustynia, moze i nawet dość fotogeniczna ale ile można znosic to zimno ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://styleexcess.blogspot.com/
Chciałabym kiedyś przeżyć takie "egzotyczne" Walentynki.
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia z okazji rocznicy!
mmmmmm jakie jedzonko.... Fantastyczne miejsce widać, że świetnie się bawiłaś. Uwielbiam Twoje posty z podróży. Pozdrawiam Karolina.
OdpowiedzUsuńCzy to Twój mąż na drugim zdjęciu?
OdpowiedzUsuńŚwietny ten hotel!
Śpiewaliście? Karaoke to mój koszmar senny ;)
Tak, to moj maz i nie, tym razem nie spiewalismy bo bylo zbyt wielu chetnych;)
OdpowiedzUsuń